Turcja od kuchni – rozmowa z Emilią Temizkan

Emilia Temizkan

Rok Języka Tureckiego już się skończył, lecz cykl wywiadów nadal trwa. Emilia Temizkan, polska Tatarka mieszkająca w Turcji i autorka blogu Turcja od kuchni, już raz gościła na blogu w wywiadzie z okazji 620-lecia tatarskiego osadnictwa w Wielkim Księstwie Litewskim. Dziś natomiast rozmawiamy o nauce języka, dwujęzyczności, studiowaniu w Turcji i tamtejszej kuchni.

Jaki był Pani pierwszy kontakt z językiem tureckim?

Mój pierwszy kontakt z językiem tureckim był jeszcze na uczelni podczas studiów. Studiowałam arabistykę na UAM i jako drugi język orientalny wybrałam turecki. Wiadomo jednak, że by poznać dokładnie dany język, trzeba przede wszystkim wyjechać do kraju w którym się go używa. Tak właśnie zrobiłam i ja. Na czwartym roku studiów wyjechałam do Turcji do Stambułu na letni kurs języka tureckiego, a po zakończeniu studiów na 6 miesięcy do Ankary. Tak mi się w Turcji spodobało, że po kolejnym roku znowu wróciłam na Uniwersytet Ankarski na wydział etnologii, ale już jako studentka doktorantka.

studia

Czy zaczęła Pani studia doktoranckie w ramach jakiegoś międzynarodowego programu, czy w regularnym trybie jak doktoranci tureccy?

Studia doktoranckie zaczęłam w ramach stypendium przyznawanego Tatarom przez rząd turecki. Czy takie stypendia nadal są, tego nie wiem, ale raczej tak, niestety chętnych do studiowania w Turcji brak. Ja jestem chyba jedyną Tatarką z Polski, która skorzystała z tego właśnie stypendium. Identyczne stypendia otrzymują Tatarzy z Białorusi i Litwy, tam chętnych na wyjazd jest sporo. Znam kilka osób, które wyjechały do Turcji w ten sposób, skończyły studia i wróciły do kraju.

Czy rząd turecki przyznaje stypendia również innym narodom turkijskim?

Tak, oczywiście. Młodzi ludzie z różnych krajów turkijskich np.z Kazachstanu, Kirgistanu, Turkmenistanu, Tatarstanu czy Uzbekistanu zdają egzamin kwalifikacyjny w swoim kraju i przyjeżdżają do Turcji na roczny kurs języka tureckiego, następnie zdają egzaminy na studia i według zdobytych punktów wybierają kierunek jaki chcą studiować. Ja egzaminu kwalifikacyjnego nie miałam, gdyż byłam jedyną kandydatką, ale egzamin językowy zdawałam.

studia 2

Jakie są podobieństwa i różnice między studiowaniem w Polsce i w Turcji?

To trudne pytanie. W Turcji mają zupełnie inny system rekrutacji na wyższe uczelnie. Tu najpierw trzeba zdać egzamin z wiedzy ogólnej. Bez względu na to, jaki kierunek studiów się wybierze, egzamin dla wszystkich jest ten sam i obejmuje cały materiał z liceum. Według otrzymanej ilości punktów dana osoba ma prawo wybrać uczelnię, wydział i kierunek, który chce studiować. Złe strony tego systemu są takie, że uczniowie liceum, by dobrze przygotować się do egzaminu, chodzą na dodatkowe kursy rozwiązywania testów, gdyż egzamin na studia jest w formie testu. Poza tym do końca nie wiadomo, jaki kierunek będziemy studiować, ponieważ wszystko zależy od ilości punktów, jakie otrzymamy. Oczywiście każda szkoła robi próbne egzaminy, ale to i tak nie daje pewności, że będziemy studiować akurat to, co nas interesuje. Jako podsumowanie mogę napisać, że na studia dostają się osoby, które świetnie rozwiązują testy.

Samo studiowanie chyba się bardzo nie różni. Jednak w Turcji szkolnictwo wyższe jest trójstopniowe. Pierwszy stopień to czteroletnie studia licencjackie, następnie 2 letnie magisterskie i 3 letnie doktoranckie.

Czy to znaczy, że po ukończeniu liceum nie ma matury, skoro wszyscy kandydaci na studia zdają taki sam egzamin?

Zgadza się, nie ma matury. System szkolnictwa w Turcji jest zupełnie inny niż w Polsce.

W Turcji upłynął właśnie Rok Języka Tureckiego. Jak był obchodzony?

Ani w Izmirze, ani na Uniwersytecie Egejskim o takich obchodach nic nie słyszałam. W naszym instytucie jest EGE TOMER prowadzący kursy języka tureckiego dla obcokrajowców ale tam również nie ma żadnych obchodów z tym związanych. Rozmawiałam ze znajomymi wykładowcami, którzy poinformowali mnie, że 20-23 listopada w Ordu odbył się 9. Międzynarodowy Kongres Tureckiej Kultury Ludowej. O kongresie wiedziałam, nie wiedziałam jednak, że został zorganizowany właśnie w ramach obchodów Roku Języka Tureckiego. Poza tym odbyło się wiele spotkań i konkursów na temat języka tureckiego, jednak większość obchodów ma miejsce poza granicami Turcji.

Prowadzi Pani blog kulinarny. Czy da się powiedzieć w kilku zdaniach, jakie są charakterystyczne cechy kuchni tureckiej?

Kuchnia turecka to tak obszerny temat, że nie da się go ująć w kilku zdaniach. Tak jak historia Turcji ściśle wiąże się z historią Imperium Osmańskiego, tak korzenie kuchni tureckiej sięgają tamtych czasów a jak wiadomo terytorium Imperium Osmańskiego było ogromne, tak więc zarówno w kuchni osmańskiej, jak i obecnej tureckiej znajdziemy wiele smaków z przeróżnych regionów, nie tylko Turcji, ale również Europy, Azji, Półwyspu Arabskiego. Zarówno kiedyś, jak i teraz mieszanka kulturowa ludności zamieszkującej Turcję wpływa na kuchnię tego kraju. Każdy region, miasto a nawet wieś ma swoje własne potrawy. Niech nikogo nie zdziwi to, że Turek pochodzący z zachodu Turcji może nie znać potraw jadanych na południu czy wschodzie tego kraju. Przykładem może być kuymak: topiony ser na maśle z dodatkiem mąki kukurydzianej, danie kuchni Morza Czarnego; znają je wszyscy, ale wątpię, czy mieli okazję spróbować. Bad – rodzaj przekąski z Tokat, cağ kebabı z Erzurum, takich przykładów jest mnóstwo. Do tego możemy jeszcze dodać produkty regionalne takie jak sery, gravyer z Kars czy Izmir tulumu z Izmiru. Wyliczać mogłabym jeszcze długo. Ogólnie mogę powiedzieć, że takiej różnorodności potraw i produktów nie ma chyba w żadnej innej kuchni.

kuchnia

Czy są jakieś wspólne elementy kuchni tureckiej i kuchni polskich Tatarów?

Zarówno w kuchni tureckiej, jak i w kuchni polskich Tatarów króluje mięso i potrawy mączne. Pieróg i jego różne wersje to odpowiednik tureckich börek. Nasze kołduny można porównać do tureckich mantów. W niektórych regionach Turcji znana jest zupa z mięsnymi pierożkami nazywana Tatar aşı (tatarskie jedzenie). Zarówno w Turcji, jak i u nas smaży się halwę czyli słodki deser przygotowany z masła, miodu i mąki. Podaje się go podczas pogrzebów. Turcy mówią, iż jest to odrobina słodyczy w tym tak trudnym i gorzkim okresie. Osoby jedzące słodką halwę miło i dobrze wspominają zmarłego.

Pamiętam, jak kilka lat temu na zawody łucznicze do Warszawy przyleciało kilka osób z Turcji. Organizatorzy zastanawiali się czym ich karmić bo przecież polskie jedzenie może im nie odpowiadać. Z pomocą przyszła moja ciocia prowadząca w Supraślu restauracje Tatarskie Przysmaki. Przygotowała nasze tatarskie pierogi z różnym farszem. Goście z Turcji byli zadowoleni i najedzeni twierdzili, że pierogi smakowały jak u mamy. To tylko potwierdza moja tezę iż nasz tatarski pieróg to cioteczny brat tureckiego börka.

Proszę nie mylić tatarskich pierogów z polskimi pierogami. Tatarski pieróg to cieniutko wałkowane i ręcznie rozciągane ciasto makaronowe lub drożdżowe z farszem mięsnym, zwinięte w kształcie ślimaka i pieczone w piekarniku. Jeden pieróg nasyci całą rodzinę.

Wróćmy do kwestii językowych. Ma Pani dzieci w wieku szkolnym – czy na tym etapie można jakoś podsumować dotychczasowe wychowanie w dwujęzyczności?

Dwujęzyczność to duże wyzwanie przede wszystkim dla rodziców, wytrwałość i samozaparcie. Nie było łatwo. Kiedy urodziła się starsza córka Benia (Bengu Dilara), nie miałam pojęcia o tym, w jaki sposób mam nauczyć ją obu języków. Instynkt podpowiadał, że muszę z nią rozmawiać po polsku, tylko i wyłącznie po polsku, ponieważ wszyscy wokół mówią po turecku. Tak też zrobiłam. Pierwsze słowa i zdania wypowiedziała oczywiście w języku polskim. Mąż mówił po turecku, ja z mężem również rozmawiałam po turecku, mimo to Benia pięknie mówi, pisze i czyta po polsku. Jestem z niej dumna i bardzo się cieszę, że chce skończyć również polską szkołę. Z młodszą córką było już trudniej, ponieważ córki między sobą rozmawiają w większości po turecku. Na szczęście w tym przypadku z pomocą przyszła moja rodzina i wyrozumiałość męża. Całe wakacje spędzamy w Polsce, dzięki czemu młodsza córka uzupełnia braki w polskim słownictwie. W tym roku ona również rozpoczęła edukację w polskiej szkole.

Dopiero po latach przypadkiem od innych rodziców dwujęzycznych dzieci dowiedziałam się, że metoda nauki obu języków jaką stosowałam nazywa się OPOL i polega na tym, że każde z rodziców rozmawia z dzieckiem tylko i wyłącznie w swoim języku.

Dwujęzyczność to ogromny dar od losu. Dzieci dwujęzyczne dużo łatwiej i szybciej uczą się kolejnych języków i przyswajają wiedzę.

Dziękuję bardzo za rozmowę.


Oznaczone , , , , , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *