Tuwińskie wesele – część II

Przedstawiam drugą część opisu tuwińskiego wesela z powieści Anny Łamadżaa „Drogi Srebrnych Szamanek”. Pierwsza znajduje się tu.

Słońce chyliło się ku zachodowi, gdy za kolejnym zakrętem przed podróżnymi otworzyła się w dole zielona dolina, gdzie stało dziesięć jurt. Należały one do rodziców pana młodego. Już stąd było widać mnóstwo ludzi oczekujących na gości. Płonęły ogniska, w wielkich kotłach gotowało się mięso.

Swatka znów wzięła w ręce wodze konia panny młodej i przy wtórze głośnych okrzyków młodzieży uroczyście poprowadziła wszystkich w dół.

Zatoczywszy wokół aału krąg zgodnie z ruchem słońca, swatka przyprowadziła pannę młodą na próg jurty rodziców pana młodego. Stali oni już w gotowości. Wodze konia zostały przekazane teściowi. Wraz z Bołatem pomógł on pannie młodej zejść z konia.

Tanę podprowadzono do teściowej. Panna młoda ukłoniła się. Teściowa z uśmiechem wzięła ją za rękę i razem obeszły jurtę rodziców zgodnie z ruchem słońca. Teraz, z błogosławieństwami, nowa członkini rodziny została zaproszona do jurty. Tanaa lekko uniosła kraj długiego płaszcza, przekroczyła próg, nie nadeptując go i weszła do środka. Młodych posadzono pośrodku i podano im czarę z mlekiem.

Najstarszy członek rodziny, siwowłosy dziadek Dojnur, sam trzymał za uzdę konia Srebrnogłowej Szamanki i podtrzymywał strzemię, gdy zsiadała z konia. Była to oznaka ogromnego szacunku dla gościa, którego w aale witano z wielkim wzruszeniem i honorem. Wszyscy rozumieli, z kim się spowinowacili i uważali to za wielki zaszczyt dla rodu Szałyków. Z wielkim szacunkiem i ciekawością pomagano zejść z konia także Czajanmie. Wiedziano tu już o niezwykłej wnuczce szamanki.

Po ceremonialnej wymianie fajek pokoju, herbacie i rozmowach o pogodzie i powodzeniu bezpośrednio na podwórzu rozpoczęła się uroczysta uczta weselna. Na zielonej łące rozścielono białe wojłoki, na nich rozłożono jedzenie według rangi wszystkich obecnych.

Czajanmie do towarzystwa przydzielono dwie dziewczynki i dwóch chłopców mniej więcej w jej wieku, z którymi szybko znalazła wspólny język. Razem obiegli wszystkie ciekawe miejsca. Tymczasem gościa zaprowadzono do mieszkania przeznaczonego dla młodej pary.

Jurta była całkiem nowa. Zewnętrzne filcowe pokrycia były pięknie przyozdobione szeroką, czerwoną, wzorzystą taśmą. Drewniane malowane drzwi były zamknięte, a w poprzek nich wisiał piękny czerwony sznur ze wstęgą, na której były wypisane życzenia. O północy, gdy uczta i wieczorne gry zakończą się, szamanka otworzy drzwi jurty nowożeńców. Odprawi swój rytuał nad paleniskiem młodej pary na szczęście dla nich i dopiero wtedy pozwoli im wejść do swojego domu.

Swatowie byli zamożnymi ludźmi i bardzo się postarali, by godnie przyjąć u siebie honorowych gości. Było wielu muzyków z instrumentami: igilem6, byzaanczy7 i limbi8. Miejscowi siłacze mierzyli się ze sobą w zapasach churesz przy wtórze pełnych aprobaty okrzyków publiczności. Na sekundanta poproszono wuja Samnaara, niezrównanego mistrza w tej sferze.

Zwycięzcą został naczyn-moge9 Szałyków – Dopczut. Od samego początku wszyscy zwrócili uwagę na jego piękny taniec orła, od którego zaczyna się i którym się kończy churesz. Odzież zapaśnika, sodak i szuudak10, demonstrowała jego wspaniałe, opalone na brąz ciało i podkreślała potężne mięśnie.

Bez specjalnego wysiłku pokonał on wszystkich przeciwników i doszedł do finału. Z łatwością rzuciwszy na ziemię ostatniego rywala, Dopczut sam go podniósł, przepuścił pod lewą ręką i znów popłynął w rytualnym tańcu orła – tym razem zwycięskim. Silne ręce powoli, jakby gładząc powietrze, skierowały się w górę i na boki, swobodny ruch nadgarstków imitował machanie skrzydłami. Mocne nogi w kolorowych skórzanych idikach11 z zawiniętymi do góry noskami tańczyły lekko, jak gdyby unosząc siłacza ponad ziemię.

Zwycięzca obszedł dookoła słup, ustawiony wedle zwyczaju pośrodku ringu. Na jego szczycie znajdowała się tamga12 rodu Szałyków, nieco poniżej – srebrne wędzidło, które oznaczało, że główną nagrodą będzie rumak. Przywiązano tam również kolorowy sznureczek ze wstęgą – znak drugiej nagrody, którą miała być krowa. Nagrody te ufundowała para młoda, na cześć której odbył się turniej zapaśników.

Zwycięzca odtańczył zatem taniec orła. Wysokimi skokami zawirował wokół własnej osi, lekko opadł na ziemię, uderzył się w biodra i ukłonił się młodej parze. Sędzia podszedł doń i podał duży krąg sera. Odgryzłszy kawałek, zapaśnik rzucił go w stronę widzów, potem znów odgryzł i znów rzucił. I tak dalej, dopóki nie skończył się ser. Dzieciarnia z wesołym piskiem i hałasem łapała kawałki sera i od razu zjadała. Według zwyczaju ser od zwycięzcy przynosi siłę i zdrowie. A wszystkie dzieci chciały być podobne do potężnego zapaśnika-zwycięzcy.

Niewielu zauważyło, że naczyn-Dopczut nie spuszczał oczu z siostry panny młodej – Dołumy, matki Czajanmy, siedzącej podczas turnieju obok Tany. Pod koniec ze smutnym uśmiechem spojrzał na nią ciepło i skłonił się jej osobno, przyklękając na jedno kolano.

Zmieszana Dołuma spuściła oczu, a Tanaa i siostra-szamanka spojrzały na siebie. Wiedziały, że kiedyś Dopczut wybierał się w swaty do Dołumy. Ta jednak odrzuciła jego miłość, wybierając tabuniarza Bołata. Siłacz przez długie lata pozostawał kawalerem i ożenił się dopiero rok temu.

Gdy się ściemniło, rozpalono ogromne ognisko. Młodzież rozpoczęła wesołe pieśni i zabawy. Rozległ się śpiew gardłowy, zadźwięczał sygyt13. Widzów było jeszcze więcej. Przyjaciele pana młodego i całe plemię Szałyków nie moglo się doczekać, by usłyszeć czarujący śpiew nowej synowej – Tany.

Podano jej byzaanczy. Przebiegła palcami po strunach, posłuchała ich dźwięku i w końcu zaśpiewała.

Rozpoczęła długą pieśń pochwalną dla duchów wielkiego Smoczego Grzbietu, opiewanie piękna Granatowych Gór i ciszy Kara-Cholu. Jej głos wzbijał się wysoko, naśladując głosy rodzimych ptaków, a gdy przechodził w inny, wibrujący tembr, było słychać szum wiosennych rzek. Gazele nawoływały swoje młode, dzwoniły skowronki, rozległ się klangor żurawi. Zaszumiała trawa poruszona wiatrem, potem zagwizdały susły…

Wszyscy słuchacze zastygli na dźwięk niezwykłego, przepięknego śpiewu Tany. W oczach starszych ludzi pojawiły się łzy. Wstrząśnięta młodzież zamilkła, a potem wybuchła takimi okrzykami zachwytu, że zaryczały przebudzone krowy i zaszczekały psy, także zasłuchane w dziwne dźwięki. Jeden pies nawet zawył z niepojętej tęsknoty i zachwytu. Potem nagle rzucił się do siedzącej Tany i szybko polizał jej rękę. Następnie wystraszył się gromkiego śmiechu i uciekł.

Ulegając licznym prośbom, Tana rozpoczęła teraz znaną wszystkim pieśń. Poprosiła o wsparcie słuchaczy i pomoc Dołumy. Ta nieco się zmieszała, ale zgodziła się. Duet był wprost oszałamiający. Czajanmaa nigdy nie słyszała takiego śpiewu matki i była zachwycona nie mniej od innych, dziwiła się i była dumna ze swojej utalentowanej rodziny.

Nadeszła północ. Dopalało się ognisko. Na jasnym nocnym niebie błyszczały gwiazdy jak rozrzucone korale. Wśród nich na czarnym niebie bielał niepełny księżyc, podobny do odgryzionego z brzegu sera.

Do młodych podeszła szamanka, zdążywszy już przebrać się w rytualny strój. Narzuciła im na szyje biały chadak14 i ująwszy jego końce, poprowadziła parę do ich mieszkania. Za nimi podążyła starszyzna rodów. Zdjąwszy z drzwi sznurkową przegrodę, Srebrnogłowa wypowiedziała błogosławieństwo drzwi i paleniska, a następnie otworzyła jurtę. Przepuściwszy młodych do środka, powiedziała:

– Młoda gospodyni powinna wstać jutro rano, gdy na skraju nieba pojawi się pierwsze pasemko światła, gdy na ziemi nie rozróżnisz jeszcze kolorów. Już wtedy dym powinien unosić się nad szczytem jurty, a gotowa herbata napełniać jurtę aromatem. Wówczas po raz pierwszy jako gospodyni pokrop dziewięć światów rodzinnym kropidłem, aby twoje błogosławieństwo dosięgło wszelkie żywe i nieżywe istoty i dało im do zrozumienia, że w ziemskim świecie narodziła się jeszcze jedna rodzina i jeszcze jedna gospodyni co rano będzie je karmić dobrymi życzeniami. Wówczas będą się z was cieszyć.

Bądź zawsze ochoczą gospodynią i ustępliwą synową, która szanuje starszych w rodzinie i pomaga młodszym. Bądź jutro gotowa przyjąć pierwszych gości w swojej jurcie!

Na tym zakończył się dzień wesela. Czajanmaa z matką i krewniaczkami poszły spać do przygotowanej dla nich jurty. Babcia nocowała w innej razem ze starszyzną rodu, ze swatami.

Wczesnym rankiem mama obudziła córkę, mówiąc:

– Chodźmy do jurty Tany na herbatę.

Cała starszyzna już zgromadziła się, by odwiedzić młodych. Z szamanką na czele podeszli do jurty.

Drzwi otworzył uśmiechnięty Bołat-czestej15. Tanaa przyjmowała gości już w codziennej odzieży, ale i tak była tak piękna i zarumieniona, że wydawała się taką wystrojoną panną młodą, jak wczoraj. Gdy nadarzyła się okazja, Czajanmaa podeszła do niej, objęła ją i szepnęła „Jesteś taka piękna!”. Gospodyni poruszała się lekko, uśmiechała się do wszystkich, rozsadzała gości, nalewała i podawała wszystkim herbatę. Na honorowym miejscu zasiedli rodzice jej męża i Srebrnogłowa z dziadkiem Danzyrynem.

Przybyli przekazywali nowożeńcom prezenty, głośno i uroczyście wymieniając liczebność bydła i majątek, który przechodzi na własność nowej rodziny. Srebrnogłowa obiecała swojej siostrze sto głów owiec i kóz, a także pięćdziesiąt krów i byków. Rodzice męża przeznaczyli dla nich dziesięć głów jaków i dwadzieścia wielbłądów, wśród których były rzadko spotykane białe osobniki.

Wszystkich jednak zadziwił i zachwycił dziadek Danzyryn. Podarował on wstrząśniętemu panu młodemu swojego niezwykłego rumaka Aranczułę, na którym przyjechał. Specjalnie w tym celu wszystkich poproszono na zewnątrz.

Bołat, przyklękając na jedno kolano, ze wzruszeniem przyjął od dziadka wodze konia i skłonił mu się do ziemi. Aranczuła stał w pięknej srebrnej uprzęży, a z boku siodła było widać wiązkę wspaniałego arkanu od Danzyryna. Bołat był niezmiernie szczęśliwy, a obecni cmokali i wzdychali ze zdziwienia i zachwytu.

Czajanmaa razem ze wszystkimi przyjrzała się srebrnym ozdobom na koniu, a potem podeszła do dziadka, pociągnęła go za rękaw i zainteresowała się zapobiegliwie:

– Dziadku, a na czym wrócisz?

Wszyscy roześmiali się z dziecięcej naiwności.

Do jurty nadal schodzili się goście, dźwięczały rozmowy.

Nadszedł jednak czas rozstania. Słońce było już wysoko. Krewni panny młodej zebrali się do drogi powrotnej.

Czajanmaa zajrzała do jurty Tany z nadzieją, że się z nią pożegna i ze zdziwieniem zauważyła, że teściowa kładzie kamień na kraju sukni synowej, siedzącej przy palenisku. Kobieta mówiła przy tym:

– Kamień powinien leżeć tam, gdzie go położono, a panna młoda powinna pozostać w domu tego, za kogo ją wydano. Nie wolno ci, moja droga, wychodzić z jurty, dopóki twoi krewni nie wyjadą z aału.

Goście niespiesznie opuszczali osadę, trzykrotnie obchodząc ją wokół zgodnie z ruchem słońca. Na czele jeźdźców jechała Srebrnogłowa z Czajanmą, potem dziadek Danzyryn, Dołuma i inni.

Czajanmaa cieszyła się z prezentów, które dostała, lecz było jej smutno, że Tanaa zostaje. Zapytała babcię, dlaczego wtedy, kiedy obcy zabierali Tanę, wszyscy jechali szybko, a teraz wracają powoli. Ta wyjaśniła, że według zwyczaju pannę młodą z rodzinnych progów należy zabierać szybko, żeby nie było jej smutno i nie wracała z powrotem. Krewni zaś, pozostawiwszy córkę w obcej rodzinie, wyjeżdżają niespiesznie, życząc jej dobrobytu, pokoju, zdrowia, dzieci i bydła. Czekają zaś na nią po roku, kiedy przyjedzie w gości z mężem i pierwszym dzieckiem. Wówczas młodzi zabiorą bydło, które im obiecano na weselu.

Czajanmaa westchnęła ciężko. I tak było jej smutno.

Anna Łamadżaa
Anna Łamadżaa, autorka książki. Źródło zdjęcia: https://www.tuva.asia/persons/146-lamajaa-anna.html

Przypisy

Fragment książki został opublikowany na portalu Tuva.Asia i stąd pochodzi część przypisów. Własne oznaczam jako przypisy tłumacza.

6 Igil (игил) – tuwiński instrument smyczkowy o dwóch strunach, z główką w kształcie głowy konia (przyp. tłum.).

7 Byzaanczy (бызаанчы) – tuwiński instrument smyczkowy o czterech strunach (przyp. tłum.).

8 Limbi (лимби) – tuwiński instrument dęty podobny do fletu poprzecznego (przyp. tłum.).

9 Naczyn-moge (начын-моге) – tytuł honorowy zapaśnika, który odniósł wiele zwycięstw.

10 Sodak (содак) i szuudak (шуудак) – części stroju tuwińskiego zapaśnika: skórzane spodnie i kaftan osłaniający plecy, ale odkryty na piersi.

11 Idiki (идик) – skórzane buty (przyp. tłum.).

12 Tamga (тамга) – znak rodowy.

13 Sygyt (сыгыт) – jeden ze stylów tuwińskiego śpiewu gardłowego (przyp. tłum.).

14 Chadak (хадак) – pas materiału, najczęściej jedwabiu, wykorzystywany przy różnych rytuałach i wręczany jako prezent podczas błogosławieństw i składania życzeń (przyp. tłum.).

15 Czestej (честей) – zięć.

Źródło: https://www.tuva.asia/journal/issue_1-2/173-wedding.html; Ламажаа А. М., Дороги серебряных шаманок, Восход-А, Москва 2011


Oznaczone , , , ,

2 opinii z “Tuwińskie wesele – część II

  1. Dobry numer z tym przytrzymaniem panny młodej przy palenisku 🙂

  2. Niezwykle plastyczny opis!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *