Dziś jeszcze raz o Wagifie, tym razem nietypowo. Nie zaprezentuję żadnego jego utworu, lecz poświęcony mu wiersz innego wielkiego azerskiego poety – Mołły Weli Widadiego (az. Molla Vəli Vidadi, 1708-1809).
Widadi wsławił się m. in. tym, że był nadwornym poetą gruzińskiego króla Herakliusza II. Z Wagifem łączyła go nie tylko przyjaźń i poetycki dialog. Poeci byli spowinowaceni, gdyż dwaj synowie Widadiego ożenili się z córkami Wagifa.
„List do Wagifa pierwszy” przytaczam w przekładzie Tadeusza Chróścielewskiego ze wspomnianej już antologii „Złote kamienie. Dawne i nowe wiersze Azerbejdżanu”. Jest to masnawi, gatunek liryczny, o którym pisałam już tu.
List do Wagifa pierwszy
Co ranek wieje wiatr ożywczy, szuka kochanej w blaskach zórz.
Bywa, że wiatr gałązki pieści, bywa, że płatki srebrnych róż.
Niesmaczne jadło grzęźnie w ustach, przez gardło wcale nie chce przejść.
Godzina zawsze minie takich, co nie zastąpią drogi jej.
Próżno w ciemności aksamicie maleńki płomyk świecy drży,
Za słaby, by rozjaśnić miłej kibić i cudne łuki brwi.
W rozmowie z głupcem czas roztrwaniasz i na wiatr rzucasz słów tych skarb.
Z mędrcem przestawaj – kraj szat jego od bogactw chana więcej wart.
Ja na arenie nieszczęść w piłkę przedzierzgam swą zbolałą skroń,
By inni ją chwytali w ręce, lecz w dół ją ciśnie kata dłoń.
Śmierć za godnego to śmierć szczytna i warta życia w gromach burz.
Ocalaj życiem taką duszę, co warta jest tysiąca dusz.
Nic, że Widadi stary, słaby, że wiek zgiął w kabłąk jego kark –
Od setki takich on młodzików, jak ty, Wagifie, więcej wart.
Źródło zdjęcia: https://www.azadliq.org/a/24311861.html