Bübüsara i Czingiz – połączenie dwóch gwiazd (część III)

Czingiz Ajtmatow

Ostatnia część eseju Osmonakuna Ibraimowa o największej miłości w życiu Czingiza Ajtmatowa.

Bübüsara i Czingiz – połączenie dwóch gwiazd (część III)

Osmonakun Ibraimow

(oryginał)

Śmierć Bübüsary, „wiecznej narzeczonej” Czingiza, światła jego oczu i bliskiego przyjaciela, jakiego nie znajdzie się nigdzie – ani na tym, ani na tamtym świecie – była dla Ajtmatowa prawdziwą tragedią. „Byłem na krawędzi” – wspominał potem pisarz. Nie było w tym żadnej przesady.

Odejście ukochanej stało się dlań drugim, bardzo silnym ciosem po tej młodzieńczej historii z nie wymyśloną, a prawdziwą Dżamilą. Tak, przeżył i taką miłość i to w czasie wojny, lecz była to miłość nastolatka, platoniczna, wykluczająca cielesność czy jakąkolwiek zmysłową uczuciowość. Lecz miał świadomość, że jest to jednak miłość, lecz skazana na niepowodzenie, niespełniona. Za to oświetliła ona Czingizowi całą jego drogę życia, wyznaczyła mu los.

To ona obudziła w nim Poetę i od razu wrzuciła go w odmęty twórczości. I świat stał się dla niego inny, i on sam stał się diametralnie inny. Jego wrażliwa, lecz niesprawiedliwie poniżona, poraniona dusza z powodu piętna „syna wroga ludu” po raz pierwszy odczuła „drgnięcie nieba”, zobaczyła, mówiąc słowami Puszkina, „lot aniołów przez wyżyny”. Fakt, że Czingiz nie od razu uświadomił sobie tę miłość: jako niewinny młodzieniec nie zagłębiał się w swoje poplątane uczucia, biorąc pożądanie za zwykłą przyjaźń lub ciepło rodzinnych uczuć. Lecz później uświadamia sobie, że była to właśnie miłość, która – wracając znów do genialnego Puszkina – musnęła jego źrenice i wyrwała grzeszny język. I w nim obudził się poeta, artysta.

Wróćmy jednak do historii Bübüsary i Czingiza Torekułowicza. Myślę, że w ich stosunkach strona duchowa zawsze brała górę nad wszystkim pozostałym. Nieustające pragnienie Czingiza, by połączyć swoje losy i tak samo uprzejma odmowa Bübüsary świadczą o tym, że to ona była bardziej trzeźwa i powściągliwa i uczuciach. Lecz Czingiz był nieubłagany, pragnął całkowitego i bezwarunkowego posiadania swojego skarbu. Tak, jak jego Karanar, burzliwy i niepohamowany, który nie przypadkiem pojawił się w jego twórczości.

To jeszcze raz potwierdza znaną prawdę, że niebezpiecznie zakochiwać się w geniuszach i poetach, gdyż są to ludzie szczególnego gatunku, innego pokroju niż zwykli ludzie. Dlatego jasnym jest, dlaczego Czingiz Torekułowicz, nie nastolatek i nie młody lowelas, a światowej sławy pisarz, człowiek więcej niż stateczny, szlochał jak mały chłopiec na oczach wszystkich, gdy wielką balerinę żegnano po raz ostatni we Frunzeńskim Teatrze Opery i Baletu 13 maja 1973 r.

On dosłownie zachorował z rozpaczy. Miotał się w samotności, nie wiedząc, co ze sobą począć i gdzie znaleźć choćby odrobinę ukojenia. Jak Karanar, wielbłąd z „Dnia dłuższego niż stulecie”, przywiązany do słupa, nieszczęsny i zniewolony! Być może właśnie o tym pisał, gdy starał się przedstawić stan Edigeja Burannego, gdy ten stracił swoją ukochaną kobietę.

Bez czapki, bez kożucha, z pałającą skórą na twarzy i rękach brnął przez ciemności, wlokąc bat, i nagle poczuł się zupełnie pusty w środku, bez krzty siły. Upadł na kolana w śnieg i zgiąwszy się we dwoje, mocno ściskając rękami głowę, zaszlochał głucho, boleśnie. W zupełnej samotności, klęcząc wśród sarozeków, usłyszał, jak porusza się wiatr w stepie, pogwizduje, kłębi się, podnosi z kurzawą i jak pada śnieg. Każdy płatek, miliony płatków, szemrząc bezgłośnie, z szelestem ocierając się o powietrze, mówiły o tym, że Edigej nie wytrzyma brzemienia rozłąki, że nie ma sensu żyć bez ukochanej kobiety i bez dzieciaków, do których się przywiązał tak, jak nie każdy ojciec potrafi. I Edigej zapragnął umrzeć tutaj, zapragnął, żeby zaraz zasypał go śnieg.

Nie ma Boga! Nawet On nie ma pojęcia o życiu! W takim razie czego można się spodziewać po innych?! Nie ma Boga, nie ma Go! – powiedział sam do siebie jak ktoś obcy w tej przepełnionej goryczą samotności wśród nocnych pustynnych sarozeków.

(Cytat za: Ajtmatow Cz., Dzień dłuższy niż stulecie, tłum. Aleksander Bogdański, Książka i Wiedza, Warszawa 1986)

Wiadomo, że Czingiz Ajtmatow miał krótki, przelotny romans ze słynną pięknością, aktorką flmową i teatralną Tattybübü Tursunbajewą (Таттыбүбү Турсунбаева). O tej historii z życia Ajtmatowa wiadomo niewiele, oprócz jednej wzmianki ze strony pisarza jako odpowiedzi na pytanie Muchtara Szachanowa. Autor „Dżamili” mówi: „Co się tyczy Tattybübü, to w swoim czasie zajmowała ona honorowe miejsce w mojej duszy. Była niebanalną osobowością, urodzoną, by wzbogacić kirgiski teatr”. Bez wątpienia bardzo wysoko cenił jej talent i jej zaiste nieziemską urodę, lecz stosunki między nimi nie przekształciły się w prawdziwą miłość. I nie mogły. Dlatego, że doszło do nich po śmierci Bübüsary, gdy on, według swoich własnych słów, „nie mógł zapełnić pustego miejsca w duszy”. Okazało się, że miał rację Andriej Wozniesienski:

Nie wracajcie do swoich ukochanych –
Dawnych ukochanych na świecie nie ma.
Są tylko duplikaty…

(przekład własny – przyp. tłum.)

Zbliżam się do końca mojej opowieści. Nie byłaby ona jednak pełna bez tego, co mówił u schyłku swojego życia sam Czingiz Torekułowicz o miłości do Bübüsary. Krytyk Walentin Pustowojt zapytał pisarza:

– Wstrząsnęła mną historia pańskiej miłości do Bübüsary Bejszenalijewej, opisana przez pana w książce „Płacz myśliwego nad przepaścią”. Jak pan myśli, dlaczego tylko raz w życiu zakochujemy się bez pamięci, dając z siebie wszystko?

– Najwyraźniej nadchodzi taki moment w rozwoju duchowym, dojrzewaniu uczuć. Jest to szczyt tego rozwoju, szczyt samoświadomości. Zrozumienia tego, co dostaje się od życia. Tak, to jest wielka historia miłości w moim życiu. Niezapomniana. I to był szczyt… Ale co było, to było…

– Czy zdarzało się, że miłość spowodowała jakiś gwałtowny zwrot w pańskim losie?

– Nie powiedziałbym w ten sposób. Proszę wziąć pod uwagę, że te okoliczności (radzieckie – przyp. aut.) nie sprzyjały przejawom miłości, tamten reżim nie aprobował takich wybuchów uczuć. Wszystko musiało się zmieścić w sztywnych ramach wyznaczonych przez partię. Przecież moja młodość przypadła na czasy stalinowskie i poststalinowskie.

– Czy przeżył pan nieszczęśliwą miłość i bał się potem ponownie zakochać?

– Na pewno przeżyłem już coś takiego.

– Jak pan myśli, dlaczego nieszczęśliwa miłość tak długo pozostaje w pamięci?

– Przecież to tragedia, osobista tragedia.

– A dlaczego wspomnienia o niej pojawiają się w pamięci, wywołując słodki ból?

– Dlatego, że to, o czym się marzyło, co się zbliżało, co miało już swoje miejsce w sercu, nagle się rozpadło. I to pozostawia szczególny ślad w świadomości. Niespełnione marzenie…

…Miłość to bogini przyszłości. Bez miłości człowiek nie może mieć przyszłości. Miłość to podstawa życia. Jeśli nie będzie miłości – nie będzie związanych z nią namiętności. I życie człowieka stanie się puste. Wreszcie, jeśli nie będzie miłości – nie będzie dzieci, czynnika wiążącego nas z przyszłością. Wszystko, co jest dane przez naturę, gwiazdy, Kosmos – zawiera w sobie miłość. Miłość to symfonia, a ściślej – symfonia świata.

Do tego, co już zostało powiedziane, chciałoby się dodać, że nieodwzajemniona czy nieszczęśliwa miłość, sublimująca w wielki potencjał twórczy, jest zdolna do nieoczekiwanego odkrycia w człowieku pasji do sztuki i niepowstrzymanego pociągu do twórczości artystycznej, jak w przypadku Dantego, Van Gogha, Turgieniewa czy naszego wielkiego rodaka Ajtmatowa. Lecz może ona też złamać człowieka, odebrać mu wolę życia, a nawet zrujnować osobowość. Wcześnie odszedł utalentowany Akmat Amanbajew (Акмат Аманбаев, 1920-1964, kompozytor – przyp. tłum.), pierwszy mąż Bübüsary, odszedł też jej drugi mąż, którego imienia z pewnych powodów nie chciałoby się wymieniać, przedwcześnie zabrakło też Murtazy Asanowa – Medżnuna, niepoprawnego romantyka, niewolnika miłości, zakładnika namiętności, człowieka szczerego i prawdziwego. Przedwcześnie odeszła też Bübüsara…

Miłość tak silnie wypaliła ich dusze, a jej niespełnienie lub nieodwzajemnienie niewiarygodnie zawęziło, opustoszyło samą przestrzeń życiową i duchową, pozbawiło ją pewnego istotnego składnika i okrutnie skróciło podarowany przez niebo czas ich przebywania na ziemi…

Ajtmatow i Ibraimow
Czingiz Ajtmatow i Osmonakun Ibraimow. Źródło zdjęcia: https://rus.azattyk.org/a/kyrgyzstan_aitmatov_writer_/29651412.html

Źródło głównego zdjęcia


Oznaczone , , , , , , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *