Wyznania Turkoholiczki, czyli o fascynacji językiem i kulturą turecką

Zapraszam do lektury kolejnego wywiadu, który przeprowadziłam z okazji Roku Języka Tureckiego. Moja rozmówczyni, Turkoholiczka, zaczynała od fascynacji samym brzmieniem języka. Teraz z jej blogu można się dowiedzieć przede wszystkim tego, co warto przeczytać i obejrzeć.

TurkoholiczkaJaki był Twój pierwszy kontakt z językiem tureckim?

Swój pierwszy kontakt z językiem tureckim miałam 5 lat temu. Byłam wtedy jeszcze w liceum. Poznałam pewnego Turka. Chcąc poznać jego język i kulturę, gdy tylko dostałam się na Uniwersytet, zapisałam się na lektoraty. Te zajęcia całkowicie odmieniły moje patrzenie na ten naród. Z każdą lekcją byłam w tym języku coraz bardziej zakochana i zdeterminowana, by nauczyć się więcej. Na jednej z lekcji poszliśmy do pobliskiego kina, bo były tam za darmo puszczane tureckie filmy. Wtedy akurat wyświetlano „Puszkę Pandory” Yeşim Ustaoğlu. Płakałam jak dziecko. Jeden z piękniejszych filmów jakie obejrzałam. Właśnie wtedy pokochałam język jeszcze bardziej i zaczęłam oglądać więcej i więcej. Uwielbiałam go słuchać. Różnych dialektów, różnych akcentów. Tak, jak wspomniałam, pasja zaczęła się 5 lat temu i trwa aż do dziś. Od października wracam do nauki tureckiego na uniwersytecie.

Czy to znaczy, że wybierasz się na turkologię, czy na jakiś kurs?

Bardzo bym chciała, ale niestety na Uniwersytecie Warszawskim jest tylko dzienna, a ja pracuję zawodowo i nie jestem w stanie tego pogodzić. Wydział Orientalistyki ma jednak niesamowitych wykładowców, którzy prowadzą kursy nie tylko dla studentów turkologii. Tak więc będę uczęszczała na kurs.

Czy miałaś też okazję wypróbować dotychczasowe umiejętności podczas jakiegoś wyjazdu?

O dziwo miałam okazję się wykazać w Warszawie. Na dworcu centralnym, w sklepie było dwóch Turków, którzy nie mogli się w ogóle dogadać. Nie znali angielskiego, a tym bardziej polskiego. Gdy tylko usłyszałam, że mówią w języku, który przyprawia mnie o dreszcze za każdym razem, gdy go słyszę, zaczęłam rozmowę. Może moja rozmowa nie była idealna, ale dogadałam się i im pomogłam. Dało mi to ogromną satysfakcję. Znajomość języka przydała się także na uczelni, gdy robiłam prezentacje o prezydencie Turcji. Oczywiście z drobną pomocą, ale jednak znajomość pomaga.

Jakie sposoby na naukę i materiały poleciłabyś Polakom uczącym się tureckiego?

Jeśli chodzi o naukę to przede wszystkim oglądanie bajek. Jest tam bardzo prosty i zrozumiały język. Z czasem można się przerzucić na filmy np. z tureckimi napisami dodatkowo. Fajnym sposobem są też fiszki, które możesz zabrać wszędzie ze sobą i powtarzać sobie słówka. Jeśli chodzi o książki to jest to dosyć problematyczne, bo ciężko znaleźć dobrą książkę do tureckiego. Całkiem niezła jest „Turecki nie gryzie”. Sama jednak mam książkę po angielsku z Turcji. W Polsce niestety nie jest dostępna.

Istnieje też strona interpals.net, gdzie można wpisać języki jakie się zna i jakich chcemy się nauczyć. Można tam poznać dużo ludzi i rozwijać język. To dobry sposób, by porozmawiać z native speakerami. Dostępna jest również aplikacja na telefon „Tandem”. Działa to podobnie. Wpisujemy języki, które znamy i których chcielibyśmy się nauczyć.

Na swoim blogu dużo miejsca poświęcasz książkom na tureckie tematy. Czy łatwo znaleźć je w Polsce? Jakie tytuły uważasz za szczególnie wartościowe dla zainteresowanych Turcją?

Wbrew pozorom nie jest trudno znaleźć książki o Turcji czy tematyce tureckiej. Jeśli interesujemy się czasem Osmanów, mnóstwo książek jest w Empiku. Wiele wydawnictw ma swoje działy z książkami o Turcji, np. Wydawnictwo Znak, Książkowe Klimaty i oczywiście Wydawnictwo Dialog. To ostatnie ma książki bardziej podręcznikowe niż fabularne. Osobiście bardzo lubię czytać książki o sułtanach i moim faworytem jest „Prywatne życie sułtanów” Johna Freely. Dosyć lekkie, specyficzne tematy ma książka „Młodzi Turcy” Morisa Farhi.

Sądząc po wpisach, interesujesz się też tureckimi filmami. Czy któryś z nich, oprócz wymienionej wcześniej „Puszki Pandory”, zrobił na Tobie szczególne wrażenie?

„Aşk Tesadüfleri Sever” (reż. Ömer Faruk Sorak) oraz „Seni Seviyorum Adamım” (reż. Biran Dalkıran). Nigdy w swoim życiu nie widziałam piękniejszych filmów niż te dwa. Wzruszają do łez, do refleksji nad życiem, niesamowita muzyka i gra aktorów. Uważam, że są to dwa filmy, które każdy powinien chociaż raz w życiu obejrzeć

Jak ich tytuły brzmią po polsku? Czy były wyświetlane w Polsce, np. na festiwalach?

„Aşk Tesadüfleri Sever” – „Miłość to dzieło przypadku”, „Seni Seviyorum Adamım” – „Mój mężczyzno, kocham Cię”. Nie słyszałam potwierdzonego, polskiego tłumaczenia. „Aşk Tesadüfleri Sever” było wyświetlane w kinie Muranów w Warszawie. Raz w tygodniu puszczane były tam za darmo filmy tureckie. Wydział Turkologii oraz Centrum Kultury Tureckiej Yunusa Emre organizują też pokazy filmów i np. podczas jednego z takich seansów był wyświetlany ten film. „Seni Seviyorum Adamım” nie był pokazywany, ale można go obejrzeć z napisami po angielsku na Youtube.

Czy spotkałaś się z informacjami o Roku Języka Tureckiego, który właśnie trwa w Turcji?

Niestety, do tej pory nie miałam okazji zetknięcia się z jakimikolwiek informacjami na ten temat.

Dziękuję za rozmowę.


Oznaczone , , , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *