Śpiew gardłowy to niezwykła sztuka, która należy do tradycji wielu narodów, lecz najbardziej znani wykonawcy pochodzą z Tuwy. Od niedawna polscy miłośnicy tego stylu mogą się go nauczyć także w kraju. Oto rozmowa z Marcinem Ulatowskim, który sam nauczył się śpiewu gardłowego, a teraz organizuje warsztaty w Warszawie.
Jak przedstawiłby Pan śpiew gardłowy komuś, kto o nim nie słyszał?
Śpiew gardłowy to techniki, które pozwalają śpiewającemu na wydobycie co najmniej dwóch dźwięków w tym samym czasie. Techniki słyszalnie różnią się od siebie, dając możliwość śpiewania bardzo niskich częstotliwości, oktawę lub dwie niższych niż nasz głos potrafi naturalnie (styl kargyraa), lub wręcz przeciwnie, wydobyć bardzo wysokie dźwięki przypominające barwą coś pomiędzy dźwiękiem gwizdka i fletu (styl sygyt). Trzy podstawowe style, czyli sygyt (сыгыт), chöömej (хөөмей) i kargyraa (каргыраа), są wzbogacane i urozmaicane w najróżniejszy sposób dając szerokie spektrum podstyli. Śpiew gardłowy dla mnie jest przykładem tego, jak niesamowitym i wciąż niezbadanym instrumentem jest nasz głos. Poza tym to świetny sposób na wyśpiewanie tego, co w nas siedzi, zależnie od naszych emocji i otoczenia dając delikatnie inny efekt.
Wśród jakich narodów rozwinęła się sztuka takiego śpiewu?
Śpiewem alikwotowym posługuje się większość ludów wędrownych Azji centralnej. Najczęściej słyszy się o tuwińskim i mongolskim śpiewie gardłowym, ale pewne techniki zaadaptowali mnisi tybetańscy. Śpiewają również Czukcze na Półwyspie Czukockim, ludność Ałtaju, Chakasji, Kazachstanu, ale jestem przekonany, ze więcej nacji ma w arsenale takie dźwięki. Śpiew gardłowy występuje na całym świecie, u Inuitów, Pigmejów i kilku plemion afrykańskich, ale różni się kompletnie brzmieniem. Podobno nasz śpiew biały i saamijski joik noszą ślady śpiewu alikwotowego. Również blisko nas, bo na Sardynii, w kwartetach wokalnych jeden głos korzystał z podobnej techniki, do tuwińskiego kargyraa, dzięki czemu śpiewał niżej.
Czy śpiew gardłowy i alikwotowy to synonimy?
Tak, choć często słyszę określenie śpiew gardłowy w odniesieniu do technik typu kargyraa, a alikwotowy do, np. sygytu, gdzie alikwot jest wyraźnie słyszalny. Mimo wszystko śpiew gardłowy to także śpiew alikwotowy.
Czym więc jest alikwot?
Alikwot jest częścią składową dźwięku. Każdy dźwięk składa się z podstawy harmonicznej, a każda wyższa częstotliwość jest jego alikwotem, ale tu wchodzimy bardziej w zakres wiedzy niezbędny raczej realizatorom dźwięku. Dzięki temu, że każdy dźwięk ma swoje alikwoty, wiemy, że słyszymy np. gitarę, a nie banjo. Śpiew alikwotowy polega na „filtrowaniu” składowych harmonicznych naszego głosu i uwypuklaniu ich, dzięki czemu możemy je wyraźnie rozróżnić na jego tle, ale w tym zakresie moja wiedza nie jest na pewno na tyle duża, żebym mógł się tym chwalić.
Czy do śpiewu gardłowego trzeba mieć specjalne predyspozycje, czy też każdy może się go nauczyć?
Nie, wystarczy się uprzeć i każdy może się nauczyć. Niemniej jednak jest to w pewnym względzie dość selektywna technika, każdy może się nauczyć, ale z różnym skutkiem. Moim zdaniem to jest kwestia świadomości swojego organizmu, gardła i aparatu mowy. Nie chodzi mi oczywiście o świadomość opartą o wiedzę książkową, tylko o doświadczenie. Na takiej zasadzie, jak ludzie, którzy potrafią ruszać uszami. Oni gdzieś od małego pewnie wiedzieli, że mają tam mięśnie, których można używać, przychodziło im to naturalnie, ale jednak każdy te mięśnie ma i ćwicząc odpowiednio długo jest w stanie tę świadomość w sobie wykształcić i samemu zacząć ruszać uszami.
Jakich znanych wykonawców posługujących się śpiewem gardłowym mógłby Pan wymienić? Czy ktoś z nich występował także w Polsce?
Z moich ulubionych składów mogę wymienić mongolską kapelę Khusugtun (Chusugtun, Хусугтун), tuwiński skład Alash Ensemble (Ałasz, Алаш), Chirgilchin (Czirgilczin, Чиргилчин), Tuwińską Orkiestrę Narodową i oczywiście Huun-Huur-Tu (Chün Chürtü, Хүн-Хүртү). Z tego, co wiem, tylko ci ostatni występowali w Polsce i to wiele razy, ostatnio HHT bywa u nas praktycznie co roku. Ostatnio zwróciłem uwagę na nowojorski skład Tengger Cavalry, ktory gra mongolski folk-rock, używając zarówno śpiewu gardłowego jak i tuwińskiego igilu1 czy mongolskiego morin chuur2. Najnowszy nabytek kapeli, Robert McLaughlin, sam również nagrywa tradycyjną muzykę tuwińską, niesamowicie opanował śpiew alikwotowy i grę na tradycyjnych instrumentach. Z rockowych formacji koniecznie trzeba wymienić jeszcze Yat-Kha (Jat-Cha, Ят-Ха), z Albertem Kuwiezinem (Альберт Күвезин) na wokalu, którego kiedyś mogliśmy słuchać w Huun-Huur-Tu. Niestety mało kapel zahacza o Polskę, a przynajmniej informacje o tym nie docierały do mnie. Wiem, że grywał u nas Gendos (Гендос, właśc. Giennadij Czamzyryn – Геннадий Чамзырын) za życia. Nawiązując do artystów, którzy rozstali się ze światem obowiązkowo dla każdego śpiewaka do zapoznania się, chociaż jest dwóch panów: Kongar-ooł Ondar (Конгар-оол Ондар), który w dużej mierze przyczynił się do rozpropagowania kultury Tuwy na zachodzie, oraz Władimir Ojdupaa (Владимир Ойдупаа), który wykreował swój własny styl kargyraa, nagrywał muzykę głównie w języku rosyjskim, akompaniując sobie na akordeonie. Większość życia spędził w więzieniu, tam też tworzył swoją muzykę. Mnie osobiście najbardziej oczarowała muzyka tuwińska, co chyba widać po przekroju moich ulubionych wykonawców.
Dodam, że w Polsce występowała też Sainkho Namtchylak (Sajncho Namczyłak, Сайнхо Намчылак; właśc. Ludmiła Namczyłak – Людмила Намчылак) – kilka lat temu udało mi się być na wspólnym koncercie jej i Gendosa w Poznaniu. Czy ktoś taki jak ona – kobieta wykonująca śpiew gardłowy – to rzadkie zjawisko?
Zdecydowanie! W kulturach azjatyckich, w których występują śpiewy alikwotowe, kobiety w ogóle nie mogły śpiewać. Podobno towarzyszyły temu zakazowi przesądy typu: „jeżeli kobieta będzie śpiewać gardłowo, jej partner będzie bezpłodny/klan rodzinny zacznie wymierać” itp. Z tego, co wiem, teraz mamy drugie pokolenie kobiet uprawiających tę sztukę. Ze względu na różnice w budowie gardła niektóre techniki są znacznie trudniejsze do opanowania przez kobiety i brzmią trochę inaczej. W Europie powoli śpiew alikwotowy staję się coraz bardziej popularny, ale w trochę innej formie, tzn. jest on oparty na „normalnym” głosie ludzkim, który stanowi podstawę tego śpiewu, w Azji, co można łatwo usłyszeć, śpiew alikwotowy jest oparty na mocnym, gardłowym głosie, przez co alikwoty są bardziej klarowne, wyraźniejsze, ale ciężej operuje się podstawą, głosem. Taka „zeuropeizowana” forma jest dość popularna wśród kobiet, z najbardziej znanych Pań mogę wymienić Annę Marię Hefele i Nataschę Nikeprelevic.
Czy to właśnie twórczość któregoś z wymienionych wyżej wykonawców wpłynęła na Pańskie zainteresowania? Co skłoniło Pana do nauki śpiewu gardłowego?
Historia mojego zainteresowania śpiewem gardłowym zaczyna się po części wcześniej, niż go tak naprawdę poznałem. Moje zainteresowanie muzyką etniczną miało swoje początki w poznaniu australijskiego didgeridoo. Kiedy kupiłem sobie pierwszy taki instrument i w miarę go opanowałem, zacząłem szukać podobnych brzmień, więc naturalnym sposobem przewinęła się gdzieś drumla (chomus)3, sitar4, flety alikwotowe i wszelkie tego typu „trąbkowate”. Trafiłem w końcu na nagranie z jakiegoś muzeum w Ułan-Bator, gdzie był prezentowany morin chuur i śpiew alikwotowy. Zafascynowany brzmieniem trafiłem na nagranie koncertu Huun-Huur-Tu. Zakochałem się w tym śpiewie i w ogóle ich muzyce już po pierwszych minutach nagrania, tak samo zresztą jak po pierwszym nagraniu, gdzie znalazłem didgeridoo5, po prostu poczułem, że muszę się tego nauczyć i zacząłem od razu, doprowadzając przy okazji sąsiadów do szału. Jednak jeżeli miałbym wskazać artystów, którzy wywarli na mnie największe wrażenie, któremu zaczęło towarzyszyć jeszcze większe samozaparcie, żeby nauczyć się śpiewać w ten sposób, to byłyby to składy: Khusugtun z Mongolii oraz Alash Ensemble z Tuwy. Dla mnie są to niezaprzeczalni mistrzowie w swoim fachu.
Czy byli już wtedy w Polsce jacyś śpiewacy stosujący tę technikę? U kogo się Pan uczył?
Jestem samoukiem, ale znam jednego chłopaka, który już czas jakiś prowadzi warsztaty śpiewu alikwotowego, jednak zaczynając jeszcze się nie znaliśmy.
Pan również organizuje warsztaty, także z udziałem muzyków z Tuwy. Jak to się zaczęło?
Kwestia moich warsztatów, a zetknięcia z Aidysem, czyli właśnie tuwińskim muzykiem, z którym ostatnio organizowałem warsztaty, to dwie oddzielne historie. Kiedy umiałem już coś tam zaśpiewać, ale będąc jeszcze na poziomie podstawowym, zobaczyłem na Facebooku wydarzenie „Baśnie ludów stepu i nieba”, polegające na opowiadaniu bajek zasłyszanych przez autorkę6 w różnych plemionach, które miała okazję odwiedzić. To konkretne spotkanie miało być poświęcone opowieściom zasłyszanym na Syberii. W opisie wydarzenia wyczytałem, że gościnnie występuje Aidys Norbu (Айдыс Норбу) – Tuwiniec (wywiad z nim znajdziecie tu). Nie mając żadnego kontaktu z ich kulturą poza Internetem i oczywiście nie znając nikogo, kto potrafiłby śpiewać alikwotowo, napisałem do organizatorki, czy po wydarzeniu będzie możliwość spotkać się z gościem z Tuwy, bo sam próbuję śpiewać i interesuje mnie muzyczny aspekt ich kultury. Poinformowano mnie, że dzień po „Baśniach” Aidys organizuje spotkanie warsztatowe, na które oczywiście się wybrałem. Okazało się, że nikt z obecnych nie miał styczności ze śpiewem gardłowym, więc w trakcie ćwiczeń Aidys wyłowił mnie uchem z grupki. Ostatecznie na koniec spotkania pomogłem mu zaśpiewać jeden utwór w ramach pokazu. Po warsztatach spotkaliśmy się na papierosie, wymieniliśmy Facebookami, i przez jakiś czas nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Kilka miesięcy temu Aidys napisał do mnie, że przyjeżdża do Polski, chciałby się spotkać i porozmawiać o wspólnych warsztatach i występach i tak zaczęła się ta historia.
Kwestia moich warsztatów to bardziej przypadek. Do połowy zeszłego roku najbardziej pochłaniała mnie gra na didgeridoo, które w Polsce jest również rzeczą niszową. Pewnego razu na ognisku ze znajomymi, przyniosłem swój instrument. Sam zawsze chciałem znaleźć kogoś, kto mógłby mnie podszkolić, więc jak już sam opanowałem didgeridoo w satysfakcjonującym stopniu, ogłosiłem się wśród znajomych, również tych obecnych na ognisku, że chcę organizować warsztaty. W wolnych chwilach, kiedy wszyscy zajęci byli śpiewaniem, pochwaliłem się „swoim” rodzajem śpiewu, który bardzo się wszystkim spodobał. Znajomi zaproponowali, żeby zamiast didgeridoo, nauczyć ich śpiewu alikwotowego i naturalnym sposobem powstała mała grupka złożona z kilku moich znajomych. Nie byłem wówczas ani pewien swoich umiejętności ani wiedzy, mimo wszystko namawiali mnie i w końcu się spotkaliśmy. Z tą grupą widziałem się dwa razy i temat naturalnym sposobem umarł, nikt nie miał czasu, a jak był czas na spotkania, to później nie było na ćwiczenia w domu. Pod koniec lata odezwał się do mnie pewien chłopak, który znalazł na jakiejś facebookowej grupie moje nagranie i informację, że mieszkam w Warszawie. Spotkałem się z nim, jego bratem i znajomym, chłopaki szybko robili postępy, założyłem dla nas grupę na Facebooku, do której powoli zaczęły dołączać nowe osoby. Ten temat tak na dobrą sprawę dopiero rusza z miejsca, ale okoliczności tak się złożyły, że start mojej grupy pokrył się po części z przyjazdem do Polski Aidysa, więc stwierdziliśmy, że połączymy siły. Aidys jest w Polsce od stosunkowo niedawna, więc warsztaty były organizowane dopiero jeden raz, ale w perspektywie czasu będzie ich więcej. Następne planujemy zrobić za około 2 tygodnie.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia we wszystkich inicjatywach.
Informacje o planowanych warsztatach śpiewu gardłowego znajdziecie w zakładce „Wydarzenia”.
Przypisy
1 Igil (игил) – tuwiński instrument smyczkowy o dwóch strunach, z główką w kształcie głowy konia.
2 Morin chuur (морин хуур) – mongolski instrument smyczkowy o dwóch strunach i kanciastym pudle rezonansowym, z główką w kształcie głowy konia (patrz zdjęcie u góry).
3 Drumla – obecny w wielu kulturach niewielki, metalowy instrument muzyczny, który w czasie gry jest trzymany w ustach.
4 Sitar – indyjsko-perski instrument strunowy (szarpany).
5 Didgeridoo – australijski instrument dęty w formie długiej rury wytwarzanej tradycyjnie z wyjedzonego przez termity pnia eukaliptusa.
Super. 🙂 A tak na marginiesie: nie „alikwota”, ale „alikwot” (rodzaj męski).
Dziękuję bardzo, już poprawione.