Giennadij Ajgi po polsku – „Noc pierwszego śniegu”

Ajgi

W tym kończącym się już roku przypadło 85-lecie urodzin czuwaskiego poety Giennadija Ajgi (czuw. Геннадий Айхи, ros. Геннадий Айги, 1934-2006), którego twórczość była tłumaczona na polski m. in. przez Wiktora Woroszylskiego i Józefa Waczkowa. Z tej okazji przedstawiam kilka przekładów jego wierszy.

Wiersze Giennadija Ajgi ukazały się po polsku w czterech tomach:

  • Noc pierwszego śniegu, przekł. J. Waczków, W. Woroszylski, Warszawa 1973;
  • Pola – sobowtóry: wiersze 1954-1994, przekł. J. Waczków, W. Woroszylski, Warszawa 1994;
  • Zeszyt Weroniki, przekł. J. Waczków, Warszawa 1995;
  • Tutaj, przekł. W. Woroszylski, Sejny 1995.

Poza tym były także publikowane w czasopismach literackich i innych, np. „Literatura na Świecie” – jak wspomniał Wiktor Woroszylski w przedmowie do „Nocy pierwszego śniegu”, już od 1962 r.

Poniższe wiersze pochodzą ze wspomnianego wyżej tomu „Noc pierwszego śniegu”.

Najwcześniejszy z czuwaskiego

więc niechaj będę między wami
niby moneta którą się znajduje
między szeleszczącymi banknotami
w gładkiej kieszeni oblepioną kurzem:
moneta winna dźwięczeć pełnym głosem
lecz nie ma z czym się zderzyć by zadźwięczeć

skoro więc huczą kontrabasy
i skoro nie potrafię nie pamiętać
jak wiatr w dzieciństwie
dymił ulewą o świcie jesiennym –

niechże się stanę
wieszakiem stojącym
na którym można
nie tylko powiesić
płaszcz ale również coś niecoś
dużo cięższego od płaszcza

w wołżańskiej wodzie ujrzałem w dzieciństwie
grudkę szczeniaka prążkowaną
z łebkiem przywartym do dna
dostrzegłem – coś czarnego i ciężkiego
do szyi jego było przywiązane

więc kiedy w siebie wierzyć nie przestanę
niechaj mi pamięć żył
przywróci upór
żebym z powrotem zaczął czuć na twarzy
uścisk muskułów oczu

(1954, tłum. Józef Waczków)

Drugi z czuwaskiego

szerokie oczy
powoli coraz cięższe
wbrew wszystkiemu kierują się ku sobie:

one muszą ujrzeć
całą ciebie od razu
stapiając w jedno i szyję i plecy

przeobrazić w drogocenną całość
sprawiającą ból
kiedy promień spojrzenia
załamuje się w równie silnym promieniu

tak oczy rozszerzają się i otwierają się
i poszerza się świat nie ograniczony stronami
oprócz zbiegającego się odśrodkowo w dźwięk
nieskończonego otoczenia

tak oczy
uzewnętrzniają się

i pod drzewem smugi jakiegokolwiek koloru
poruszają się już ciężko

jakby zdejmowano skórę z krowy
i zapalano niespokojne barwy
na jej wewnętrznej stronie

(1956, tłum. Marian Grześczak)

Baudelaire

nie ty zabiłeś nie ty zwyciężyłeś
nie spośród was

ni usłyszeć ni dosłyszeć nie mogliście
dyktował ktoś a skąd nie wiemy
ale nie miał miejsca na ziemi

i nie było ani skroni ani warg ani brwi
tylko głos daleki
i z daleka dłonie

i nawet prawa ruchu i kwitnienia
inaczej służyć mu pragnęły

niespodziane było to miejsce pod niebem na ziemi
gdzie wszystko stało się ciężarem

i rozstawał się ze wszystkim niosąc ciężar
tak coś spada
i z powietrzem a w powietrzu się rozstaje

miały kolor hiszpańskiego tytoniu
źrenice żywe tuż przed śmiercią
złaknione tylko niewinności

a niewinność się rodzi z rozłąki z eksplozji

(1957, tłum. Jarosław Marek Rymkiewicz)


Oznaczone , , , , , , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *