Od Erasmusa w Stambule do tłumacza języka tureckiego – rozmowa z Joanną Błaszkowską

Joanna Błaszkowska

Dziś przedstawiam następny wywiad z okazji Roku Języka Tureckiego. Tym razem będzie to spojrzenie na ten język oczyma tłumaczki, Joanny Błaszkowskiej, prowadzącej na Facebooku stronę Tłumacz Języka Tureckiego / Lehçe Tercüman.

Jaki był Pani pierwszy kontakt z językiem tureckim?

Pierwszy raz zetknęłam się z językiem tureckim i nauczyłam kilku słów, kiedy postanowiłam wyjechać do Turcji na wymianę studencką Erasmus. Studiowałam wtedy kulturoznawstwo i wybrałam Turcję jako kraj wymiany, ponieważ wydawał mi się najbardziej egzotyczny ze wszystkich, które były do wyboru. O Turcji nie wiedziałam wtedy prawie nic i nie znałam ani jednego słowa po turecku. Przed wyjazdem na wymianę spędziłam lato w Anglii dorywczo pracując. Wypożyczyłam wtedy z biblioteki samouczek z kasetami (tak, wtedy jeszcze było na czym odtwarzać kasety) i zaczęłam uczyć się podstaw. Nauczyłam się niewiele, ale jadąc później do Turcji przynajmniej miałam jakieś pojęcie o języku. Już w Stambule poszłam na kurs tureckiego i wtedy zaczęła się trwająca do dziś przygoda.

Co w języku tureckim wydawało się Pani trudne, a co łatwe?

Trudne było przyzwyczajenie się do tureckiego szyku zdania i do specyficznej logiki tego języka. Można zapamiętać, że podmiot jest zawsze na początku zdania, a orzeczenie – na końcu, ale zastosowanie tego w mowie jest dla początkującego adepta języka tureckiego trudne, bo niełatwo jest się pozbyć przyzwyczajeń gramatycznych wynikających ze znajomości własnego języka lub innych języków europejskich. W języku tureckim praktycznie nie używa się słowa „że”, a zamiast zdania podrzędnego budowanego w europejskich językach za pomocą tego wyrazu w tureckim trzeba skonstruować wyrażenie imiesłowowe, które jest czymś bardzo egzotycznym dla osoby, która wcześniej się z takim rozwiązaniem nie zetknęła. Łatwe w języku tureckim jest natomiast to, że zasady jego gramatyki są – z niewielkimi wyjątkami – jasne i niezawodne jak matematyka. Zupełnie inaczej jest w naszym ojczystym języku, w którym większości form odmiany trzeba się uczyć po prostu na pamięć, bo gramatyka dopuszcza tyle różnorodnych wersji, że po prostu trzeba zapamiętać, który wyraz odmienia się w jaki sposób. W tureckim jest to proste i umożliwia poprawną odmianę nawet tych wyrazów, które osoba ucząca się języka widzi pierwszy raz w życiu.

W jaki sposób kontynuowała Pani naukę tureckiego po powrocie ze Stambułu?

Rozpoczęłam studia na poznańskiej turkologii. Studia nie były najlepszej jakości, ale niektóre zajęcia oczywiście okazały się bardzo przydatne (tutaj ukłon dla wykładowczyni Yasemin Çetiner, która jest jednym z wyjątkowych autorytetów, których z pewnością nigdy nie zapomnę). Poza tym bycie studentką turkologii otwierało drzwi do wyjazdów do Turcji takich, jak kursy czy staże. Można więc było uczyć się języka w środowisku tureckojęzycznym stosunkowo niskim kosztem.

Interesuje mnie każda opinia o studiach turkologicznych w Polsce. Skoro te nie były najlepszej jakości, czego w nich zabrakło?

Głównie solidnego nauczania języka tureckiego. Można było skończyć studia nie mówiąc płynnie po turecku, więc nauczenie się języka dobrze było wyborem studenta, a nie rzeczywistym wymaganiem. Jako studenci turkologii uczyliśmy się np. języka koreańskiego przez dwa lata i był rok, w którym potrafiliśmy pisać w siedmiu alfabetach, ale tak naprawdę nikt nie uczył ani nie wymagał absolutnej perfekcji w języku tureckim, która powinna być normą. Jednak oczywiście decyzja o rozpoczęciu i doprowadzeniu studiów do końca była dobra i sama w sobie motywowała do nauki.

Czy w programie studiów był jakiś inny język turkijski oprócz tureckiego i kazachskiego?

Nie. Uczyliśmy się okresowo języków wymarłych, np. czagatajskiego, ale żywymi językami turkijskimi, których się uczyliśmy, były turecki i kazachski.

Czy istnieją jakieś polskojęzyczne materiały do nauki kazachskiego? Jeśli nie, z jakich Państwo korzystali na zajęciach?

Kiedy zaczynałam studia, nie było takich materiałów. Mieliśmy słowniki angielsko-kazachskie i turecko-kazachskie, ale uczyli nas rodzimi użytkownicy języka, więc głównie uczyliśmy się od nich i z materiałów, jakie nam dawali. W trakcie naszych studiów dwoje naszych wykładowców wydało słownik kazachsko-polski, więc obecni studenci na pewno już z niego korzystają.

Wróćmy do języka tureckiego. Czy istnieją jakieś godne polecenia materiały po polsku? Jeśli nie, z czego warto korzystać?

To zależy, jak dogłębnie chcemy się nauczyć języka tureckiego. Na rynku jest sporo słowników i samouczków, jednak o wiele więcej bardziej szczegółowych materiałów jest dostępnych w języku angielskim i niemieckim. Jeśli ktoś uczy się sam, oczywiście przydadzą mu się samouczki z nagraniami, za to na zajęciach grupowych nadal niezastąpione są podręczniki Hitit wydane przez Uniwersytet Ankarski. Jednak nic nie zastąpi kontaktu z żywym językiem, więc najlepiej przeplatać naukę teoretyczną z wyjazdami do Turcji.

tłumaczenie
Tłumacz musi być przygotowany na wszystko, także na zejście do kopalni.

Czy w Polsce jest duże zapotrzebowanie na tłumaczenia polsko-tureckie?

Nie jest bardzo duże, ale nie ma również bardzo wielu tłumaczy, więc zwykle pełnoetatowi tłumacze mają ręce pełne pracy. Współpraca polsko-turecka rozwija się na wielu poziomach i od lat obserwujemy jej wzrost, więc można spodziewać się, że zapotrzebowanie również będzie rosnąć.

Czy słyszała Pani o trwającym obecnie w Turcji Roku Języka Tureckiego?

Oczywiście. Na bieżąco śledzę wszystko, co dzieje się w Turcji, a szczególnie wydarzenia związane z językiem. Rok Języka Tureckiego to ważna i piękna inicjatywa.

Na swoim fanpage prezentuje Pani słowa pochodzenia tureckiego. Czy takich słów jest dużo w języku polskim?

Jest ich stosunkowo niewiele, jednak każde z nich jest przyczynkiem do poznawania fascynujących historii o tym, w jaki sposób słowa pojawiają się w danym języku, często przybywając z daleka. Staram się wybierać takie, które są często używane w języku polskim, żeby zainteresować językiem tureckim także osoby, które nie mają szczególnego powodu, żeby się nim interesować. Planuję również zamieszczanie na stronie różnych ciekawych cytatów z literatury tureckiej, która jest warta głębszego poznania.

Jakie przykłady takich słów mogłaby Pani jeszcze podać?

Nie chciałabym wymieniać wielu wyrazów, o których i tak napiszę prędzej czy później na swojej stronie, ale mogę podać dwa przykłady słów, których tureckiego pochodzenia pewnie prawie nikt się nie domyśla. Są to „kiełbasa” oraz „towar”.

Rzeczywiście, to dla mnie zaskoczenie. Od jakich tureckich słów się wywodzą?

Jeśli chodzi o „kiełbasę”, językoznawcy niekoniecznie są zgodni. Jedni twierdzą, że jest to jednak słowo rosyjskie, jednak większość uważa, że Słowianie zapożyczyli je od narodów turkijskich, gdzie byłby to wyraz pochodzący od „kol”, czyli „rękaw” oraz „basmak”, czyli „wciskać”, co dokładnie oddaje to, czym jest kiełbasa. Można też spotkać się z opiniami, że wyraz ten ma podobny źródłosłów, co „külbastı”, czyli mięso pieczone na ruszcie. Jeśli chodzi o „towar”, sprawa jest prostsza. Słowo to pochodzi od starotureckiego „tavar”, oznaczającego majątek lub podarek. Stąd też mamy słowo „towarzysz”. Jakkolwiek materialistyczne się to nie wydaje, towarzysz to pierwotnie osoba, z którą dzielimy jakiś majątek.

Wspomniała Pani też o cytatach z literatury tureckiej. Jakie są Pani ulubione utwory i autorzy?

Moją ulubioną autorką jest Elif Şafak. Oczywiście napisała książki i lepsze, i gorsze, jednak zawsze dobrze się je czyta, a te lepsze są naprawdę świetne. W Polsce i na świecie oczywiście najlepiej znany jest Orhan Pamuk, którego również cenię, jednak jego słabsze książki są po prostu okropnie nudne. Za to te lepsze – oczywiście doskonałe.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

J. Błaszkowska


Oznaczone , , , , ,

8 opinii z “Od Erasmusa w Stambule do tłumacza języka tureckiego – rozmowa z Joanną Błaszkowską

  1. Nigdy nie spodziewałem się, że córka Kaszubów, wychowana w kaszubskiej wiosce zostanie specjalistką tak egzotycznego języka.Obserwowałem Joasię, jak studiowała, była pracusiem do bólu.

    1. Nawet nie wiedziałam, że Pani Joanna jest Kaszubką. Cieszę się więc, że osoby wychowane w dwujęzyczności idą w kierunku kolejnych języków i opanowują je do perfekcji. Tak czy inaczej podczas wywiadu pracowało nam się bardzo dobrze.

  2. Ciekawostka: dziś Joasia uczy się języka hindi.

    1. Moje uznanie! 🙂

  3. FILOLOG
    Brawo, Pani Joanno!
    Znałam Panią jako licealistkę. Jestem pełna podziwu dla Pani znajomości języków.
    Życzę powodzenia w zgłębianiu tajników języka hindi.

    1. Serdecznie dziękuję!

  4. Osmielilbym się skorygować stanowią tłumaczę. Nie mówi się Lehce tercuman lecz Lehce tercumani.

  5. Komputer mi zmienił slowa:
    Miało być oczywiście
    „Szanowną tlumaczkę „

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *